O psychiatrze i psychologu

Czym różni się praca lekarza psychiatry od psychologa1?

Lekarz psychiatra może zapisać lek na receptę, a psycholog nie, bo nie jest lekarzem. Do psychologa trzeba mieć skierowanie na psychoterapię w ramach NFZ, a do psychiatry nie potrzeba skierowania. Lekarz ten przyjmuje m.in. w poradniach zdrowia psychicznego. Jak u każdego lekarza należy się spodziewać, że choremu przepisze on odpowiednie lekarstwo – w przypadku osób z depresją są to leki antydepresyjne. I to psychiatra podejmuje decyzję, czy skierować daną osobę na psychoterapię.

Ludzie są przyzwyczajeni, że gdy idą do lekarza, to dostają receptę na lek, po którym powinni poczuć się lepiej. Kiedy idą do psychologa, nie dostają tego, czego oczekują, czyli gotowej „recepty na życie”. Dostają „lustro”, w którym mają się przejrzeć i powiedzieć, co w nim widzą i co czują w tym momencie. „Lustrem” są słowa. Te nabierają mocy po ich wypowiedzeniu. Między pacjentem i psychologiem powstaje więź terapeutyczna, która choremu pozwala się otworzyć i zaufać specjaliście. Nie ma to nic wspólnego z miłością ani przyjaźnią, ale dzięki więzi terapeutycznej z czasem pacjent uzewnętrznia swoje emocje. To zjawisko niezwykle ważne dla chorych na depresję, których dotyka anhedonia, czyli niemożność odczuwania przyjemności i bladość emocjonalna.

W Polsce brakuje ustawy o zawodzie psychologa, co powoduje szereg szkód. W 2012 roku niektórzy krakowscy taksówkarze wpadli na pomysł prowadzenia „lokoterapii”, czyli porad psychologiczno-życiowych podczas kursu. Ich taksówki zamieniały się w „mobilne gabinety psychoterapeutyczne” i kosztowały słono. Po takim kursie wielu mogło tylko gorzko zapłakać.

Dziś każdy może udzielać porad psychologicznych, nawet taksówkarz czy sprzątaczka. W Warszawie znana jest historia sekretarki, która rzuciła pracę w mediach i okrzyknęła się „doradcą życiowym”. Otworzyła gabinet „terapeutyczny” w centrum miasta. Zainwestowała tylko w jego reklamę i chusteczki higieniczne dla klientów. Już nie zarabia jako sekretarka. Teraz mówi o sobie „pani psycholog”. Nikt też nie weryfikuje stanu psychicznego rzekomych „doradców życiowych”.

Konieczne jest uchwalenie ustawy o zawodzie psychologa, bo bez uregulowań prawnych pseudopsychologów będzie coraz więcej. Póki co nie pozostaje nic innego, jak dokładnie sprawdzać, z kim ma się do czynienia. „Doradca życiowy” nie pomoże chorym na depresję, którzy mają myśli samobójcze. Może pomóc psycholog, który skończył pięć lat studiów, lub psychoterapeuta, który dodatkowo skończył czteroletnią szkołę psychoterapii.

Podsumowując, kiedy tylko pojawi się przypuszczenie, że cierpi się z powodu depresji, pierwsze kroki należy skierować do lekarza psychiatry, a także do psychologa. Połączenie pracy tych dwóch specjalistów to najlepsza droga, by przezwyciężyć depresję. To żaden wstyd skorzystać z pomocy tych specjalistów!

 

  1. Fragmenty książki „Twarze depresji” Anny Morawskiej