Bez kategorii

Nowoczesne technologie a zdrowie psychiczne

Prawie połowa, a dokładnie 40 procent Polaków, szuka w Internecie informacji na temat zdrowia – także zdrowia psychicznego – pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego. Powód? Wstyd, ograniczenia związane z wychodzeniem z domu – zarówno fizyczne, jak psychiczne. Psycholog Małgorzata Głowacka-Pędras, w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej mówi:”57 proc. pacjentów z zaburzeniami psychicznymi nie podejmuje leczenia z obawy przed bezpośrednim kontaktem ze specjalistą. Rozwiązaniem może być psychoterapia online, która ułatwia kontakt z profesjonalnym terapeutą. Bez wychodzenia z domu, zachowując duży stopień anonimowości, możemy skorzystać z fachowej pomocy”. Cyberterapii poświęciliśmy znaczną część tego artykuły, ale warto też przyjrzeć się temu jak nowinki technologiczne wpływają na rozwój psychoterapii, a także na świadomość dbania o zdrowie psychiczne przez ludzi.

Pomoc – zawsze pod ręką

Technologia podpowiada nam wiele różnych rozwiązań. W telefonach, które są non stop przy nas, mamy inteligentne aplikacje, które np. pomagają zrozumieć nastroje, a dzięki dziennikowi, w którym użytkownik na bieżąco opisuje wydarzenia i związane z nim emocje, można je odpowiednio modyfikować. Badania kliniczne potwierdziły skuteczność jednej z takich aplikacji stworzonej przez Uniwersytety w Liverpoolu i Manchesterze. Okazała się ona bardzo pomocnym narzędziem w terapii poznawczo-behawioralnej, ukierunkowanej na zaburzenia lękowe i depresyjne.

Są też aplikacje, które wspomagają terapie osób zmagających się z napadami paniki. Jest w niej poradnik i ćwiczenia oddechowe, a także zadania polegające na ekspozycji interoceptywnej (prowokowanie napadów paniki przez doznania fizyczne wywołujące strach – ma to na celu zmniejszenie lęku), oraz ekspozycji sytuacyjnej (eksponowanie się na sytuacje lub przedmioty budzące lęk i unikanie). Co ważne! Są aplikacje mniej i bardziej profesjonalne, dlatego swój wybór najlepiej skonsultować z psychologiem lub terapeutą. I warto pamiętać, że aplikacja ma tylko wspomagać proces terapeutyczny, ale nigdy go nie zastąpi.

 

Wirtualna rzeczywistość, realna pomoc

Zespoły naukowców w różnych częściach świata, także w Polsce, prowadzą zaawansowane badania nad skutecznością terapii z użyciem technologii wirtualnej rzeczywistości – VR. Pacjent nakłada specjalne gogle i…? Jeśli cierpi za zaburzenia lękowe, fobie (dziś leczone zwykle za pomocą farmakoterapii oraz terapii behawioralno-poznawczej), to w kontrolowanej przez terapeutę sytuacji i co ważne – bezpiecznej dla pacjenta – jest poddawany ekspozycji na sytuację, która budzi w nim lęk. Po założeniu gogli VR osoba doświadcza różnych sytuacji, od których w prawdziwym świecie stroni, wręcz ucieka. W wirtualnej, ale bardzo realnie wyglądającej rzeczywistości, uruchamiane są różne scenariusze historii, w którą pacjent może być wprowadzany i tak uczy się radzić sobie z lękiem. Te zachowania, pacjent potem uczy się przenosić do realnego świata. Założona przez polskich innowatorów i naukowców Prosoma pomaga chorym na nowotwory w walce z lękiem i depresją. Łączą terapię behawioralną i właśnie technologię wirtualnej rzeczywistości. Cel? Obniżyć poziom lęku i stresu. Firma ta, w komunikatach prasowych pisze, że „Badania pokazują, że techniki obrazowania stosowane u pacjentów z rakiem nie tylko zmniejszają stres, a tym samym lęk i depresję, ale także poprawiają funkcjonowanie układu odpornościowego”.

 

Informacja na wagę życia

Mamy aplikacje, VR i… media społecznościowe. Psychiatrzy też im się bardzo przyglądają, ale nie chodzi tu o ich atuty terapeutyczne, traktują raczej jako źródło wiedzy diagnostycznej przyczyn np. depresji, autoagresji. Z raportu przygotowanego przez brytyjski Royal College of Psychiatrists wynika, że istnieje coraz więcej dowodów świadczących o szkodliwym wpływie internetu na zdrowie psychiczne. Brakuje jednak badań, żeby jednoznacznie to potwierdzić. Brytyjscy psychiatrzy domagają się od firm technologicznych udostępniania – do celów badawczych – danych młodzieży z mediów społecznościowych. Pomysł ten wspiera ojciec 14-latki, która popełniła samobójstwo. Według jej taty było to związane z treściami, jakie oglądała na Instagramie. Ian Russel powiedział w wywiadzie dla BBC Radio 4, że to „co córka tam oglądała, sugerowało, że depresja nieodwołalnie prowadzi do samobójstwa”. Mężczyzna obwinia algorytmy, które proponują treści na Instagramie. Uważa, że działają one na zasadzie” im dalej w las, tym więcej drzew”, czyli gdy użytkownik zacznie oglądać ponure materiały algorytmy podsuwają mu ich coraz więcej i dodatkowo pozwalają na nawiązanie znajomości z osobami – które jak to określił ojciec 14-latki – są w podobnym stanie desperacji”.

Technologie, o których mowa nie zastąpią nigdy profesjonalnego poradnictwa, spotkania „twarzą w twarz” z terapeutą. Są jak broń, która w zależności od tego w kogo rękach się znajdzie może skrzywdzić, albo uratować życie.

Joanna Gabis-Słodownik

Dziennikarka – od zawsze zaangażowana w tematy społeczne, wicenaczelna dwumiesięcznika „Twarze depresji”, współwłaścicielka agencji multimedialnej Just Communication: www.justcommunication.pl

Koronawirus wymusza na nas prowadzenie terapii online, ale jest to lepsze, niż brak terapii.

Nadzwyczajna i nagła sytuacja, w której dosłownie z dnia na dzień wszyscy się znaleźliśmy, spowodowała, że dużo osób odczuwa lęk, napięcie i ma poczucie zagrożenia. Różnie to przeżywamy, ale dla osób, które miały już wcześniej różnego rodzaju problemy związane ze zdrowiem psychicznym, to czas wyjątkowo trudny. Dlatego nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że pacjenci nie mieliby możliwości kontynuować terapii, czy uzyskać wsparcia psychologicznego.

Kontakt osobisty w terapii jest nieoceniony zarówno dla pacjenta jak i terapeuty. Jednak, kiedy nie jest on możliwy, to pracujemy online i cieszymy się, że jest taka możliwość, i że w tak kryzysowej sytuacji, możemy z niej korzystać. Okazuje się, że można zrobić nadspodziewanie wiele – nie tylko rozmową, ale nawet praca z ciałem – na odległość – jest możliwa. Na przykład wtedy, kiedy terapeuta przekazuje dostosowaną do potrzeb pacjenta instrukcję praktyki uważności lub ćwiczenie relaksacyjne, a pacjent ją wykonuje, ucząc się korzystać z tej praktyki samodzielnie i regularnie między sesjami.

W pracy z pacjentami korzystam ze Skype, ale gdy jest potrzeba – również z innych komunikatorów. Staram się dostosować do technologicznych możliwości i potrzeb pacjentów.

Dobry kontakt z terapeutą jest niezwykle ważny

W kontakcie terapeutycznym ważne jest, aby pacjent i terapeuta umieli nawiązać dobry kontakt. Terapia online daje większą możliwość wyboru odpowiedniego psychologa. To duży plus zwłaszcza w małych miastach, gdzie osoby, które potrzebują pomocy, często są skazane na jednego lub dwóch terapeutów.

Podjęcie decyzji o kontakcie z psychologiem jest często poprzedzone wewnętrzną walką pacjenta. W tej niewątpliwie trudnej decyzji, ważne jest, aby gotowość szła w parze z dostępnością osób wspierających. Wizyty online są wtedy nieocenioną pomocą. Pacjent, który decyduje się na taką wizytę, może traktować ją jako mniej zobowiązującą. Daje to większą swobodę osobie, która potrzebuje pomocy. Można powiedzieć, że jest ona na swoim terytorium. Powinna się czuć wtedy bardziej bezpiecznie, a zatem sytuacja ta obniża stresogenność kontaktu z terapeutą. Pacjent ma poczucie większej kontroli nad trudną dla siebie sytuacją. Zaletą tej formy kontaktu terapeutycznego jest możliwość kontaktu z terapeutą niezależnie od tego, gdzie jest pacjent, z każdego miejsca świata.
A trzeba pamiętać, że nasza osobowość kształtuje się od najmłodszych lat w oparciu o: tradycje, zwyczaje i przekonania, wzorce zachowań związane z konkretnym stylem wychowania. Terapeuta, który je zna może lepiej zrozumieć osobę, która zwraca się do niego o pomoc.

Dziś większość ludzi odczuwa lęk o zdrowie i życie. Terapia online jest wspaniałą możliwością do regularnego kontaktu z psychologiem, bez obaw o narażanie zdrowia swojego i najbliższych. W momencie pogłębiania tych lęków – warto zwrócić się do kogoś, kto umie zrozumieć przeżywane emocje i zachęcić do innego spojrzenia na problem.

Wizyta w wirtualnym gabinecie

Nawiązanie relacji „on-line” odbywa się jak w klasycznym gabinecie, z jedną zasadniczą różnicą: klient od pierwszego spotkania skraca dystans, ale w dobrym rozumieniu tego słowa.

Współczesne pokolenia to „pokolenia obrazu, życia online”. Dzieci, młodzież, ale nawet ludzie w średnim wieku, to są osoby, które czują się nieskrępowane komunikacją wirtualną. To ich codzienność.

W gabinecie tradycyjnym nauczenie się i wypracowanie zaufania wymaga wielu spotkań. W relacji online klient łatwiej i szybciej decyduje się na podjęcie ryzyka. Co oznacza też, że szybciej poddaje się procesowi terapeutycznemu. Widzi, że nic nie traci i dalej w trakcie rozmów, analizuje podjęte ryzyko.

Mam często takie wrażenie, że na spotkaniu online, klientom łatwiej jest powiedzieć prawdę, zdobyć się na odwagę. Zawiązujemy relacje i budujemy ją tak, jak to działoby się w tradycyjnym gabinecie.

Platforma pomocy medycznej online

Pomysł na start-up, który przybrał postać portalu medycznego, powstał z potrzeby chwili w 2014 roku. Opiekowałem się wtedy chorym tatą, który na stałe mieszkał w Krakowie. Dojazdy z Warszawy, wsparcie jego planu leczenia, harmonogramu wizyt lekarskich i przyjmowanych leków – to wszystko przysparzało wiele trudności organizacyjnych. Poprosiłem programistów, z którymi współpracowałem, o napisanie programu, który ułatwiłby opiekę na odległość.

Z czasem zdałem sobie sprawę, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, ale setki, jeżeli nie tysiące ludzi. Tak powstał pomysł na rozwój takes-care.com.

Platforma pomocy medycznej online

Takes-care.com to platforma medyczna, która świadczy usługi medycyny cyfrowej, telemedyczne, gromadzi w swojej bazie szereg specjalistów i tworzy sieć połączeń pomiędzy pacjentem a lekarzem. Zarówno specjalista, jak i pacjent, posiadają swoje wirtualne konta, na których gromadzone są dane niezbędne do przeprowadzenia wizyt lekarskich. Tylko że, wizyta ta odbywa się za pomocą wideokonferencji, czatu czy rozmowy telefonicznej. Usługa konsultacji z psychoterapeutom, psychologiem online jest dostępna z każdego miejsca, bez konieczności wychodzenia z domu. W dzisiejszych czasach jest to ogromne ułatwienie i zaczyna stanowić – zwłaszcza teraz w czasie pandemii wywołanej przez koronowirusa – pewnego rodzaju standard w branży medycznej.

Mocno stawiamy na pomoc psychologiczną. To kolejna ścieżka rozwoju TakesCare. Presja, z którą każdy z nas się na co dzień spotyka, czy brak czasu, bardzo często powodują, że poza dolegliwościami ciała, cierpi też nasze wnętrze. Aby organizm mógł poprawnie funkcjonować niezbędna jest terapia. Pragniemy upowszechnić i umożliwić osobom, które tego potrzebują, dostęp do psychologa i psychoterapeuty. Online, czyli zdalnie, na odległość jest to możliwe. Jesteśmy przekonani, że takie rozwiązanie przyniesie wszystkim wiele korzyści – zarówno specjalistom, jak i pacjentom.

Chcemy pomagać pacjentom oraz ich bliskim, w łatwym dostępie i dotarciu do potrzebnego wsparcia, a specjalistom, dostawcom usług medycznych, pracodawcom w dostarczeniu takiego wsparcia.

Najlepsza alternatywa – leczenie i terapii online

Leczenie i terapia online wydają się najlepszą alternatywą w czasie pandemii koronawirusa. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma konieczności hospitalizacji pacjenta z powodu bezpośredniego zagrożenia życia w związku z myślami samobójczymi. Teleporady są już możliwe w psychiatrii dzięki rozporządzeniu ministra zdrowia i zarządzeniu prezesa NFZ. Są one w koszyku świadczeń gwarantowanych. Obecnie NFZ kontraktuje zarówno teleporady lekarskie, jak i psychologiczne – oczywiście w ramach kontraktu, który wcześniej posiadały poradnie. Warunkiem jest jednak udzielanie tych teleporad z miejsca pracy. To znaczy, że lekarz, psycholog czy psychoterapeuta musza przyjść do poradni. Nie mogą konsultować z domu.

Rekomenduję, aby pierwsza konsultacja psychiatryczna i psychologiczna odbyła się w gabinecie. Jeśli nie można z powodu stanu zdrowia psychicznego przesunąć tej wizyty o dwa, trzy tygodnie, a nie wiadomo, ile jeszcze potrwa epidemia, to rekomenduję, by pierwsza konsultacja odbyła się online.

Najważniejsza prawidłowa diagnoza

Na początku leczenia najbardziej istotna jest właściwa diagnoza i osobiste badanie. Dotyczy to zarówno pierwszej wizyty u lekarza psychiatry, jak i u psychologa. Pacjenci mogą mieć urojenia, halucynacje, konfabulować, dlatego osobiste badanie ma tu znaczenie kluczowe. Jeśli po wstępnej konsultacji telefonicznej okaże się, że stan pacjenta nie wymaga pilnej interwencji medycznej, to wizytę u lekarza powinno się na razie przełożyć. W przypadku konieczności hospitalizacji pacjenta z powodów psychiatrycznych i/lub informacji związanej z zagrożeniem życia pacjenta w związku z myślami samobójczymi należy niezwłocznie poinformować zespół ratownictwa (112), w przypadku znajomości stanu pacjenta pod względem Covid-19, także przekazać dyspozytorom, co ułatwi decyzję o właściwym skierowaniu pacjenta na oddziały dla osób z podejrzeniem lub rozpoznaniem Covid-19, co niweluje ryzyko zarażenia innych hospitalizowanych pacjentów.

Nie podlega dyskusji fakt, że osobisty kontakt z lekarzem i psychologiem ma istotny wpływ na proces zdrowienia. Ale dziś funkcjonujemy w czasie światowej pandemii. Ważne jest aktualnie, aby w trakcie procesu diagnostycznego z dużą uważnością brać pod uwagę zarówno zagrożenie związane z zaburzeniami psychicznymi, szczególnie występującymi myślami samobójczymi, jak i związane z zagrożeniem Covid-19.

Wsparcie online

Skorzystajmy z pomocy już teraz, abyśmy po fali zachorowań na koronawirusa nie musieli mierzy się z ogromną falą zachorowań na depresję. Zadbajmy o nasze zdrowie psychiczne już dziś! Koronawirus i zagrożenie epidemiczne wymuszają na nas częstsze korzystanie z leczenia i terapii online. Postanowiliśmy zapytać o to ekspertów. Dla kogo takie e-leczenie i gdzie jest granica?

Wirtualna rzeczywistość – realna pomoc

Jeszcze miesiąc temu zwróciłabym uwagę na pewne minusy, z jakimi wiąże się terapia online. W przypadku wielu osób cierpiących na depresję już samo ubranie się, wyjście z domu i dotarcie do gabinetu specjalisty ma wartość terapeutyczną. Osobisty kontakt i wchodzenie w realne relacje są niezwykle ważne, ale obecnie mamy zupełnie inną rzeczywistość. Rzeczywistość pandemii, podczas której teleporady i terapia online wydają się najlepszym i jedynym rozwiązaniem.

Mikroskopijny drobnoustrój jakim jest korona wirus był w stanie dosłownie zatrzymać świat rozpędzony do granic możliwości. Świat, w którym nie rzadko ten pęd i wielogodzinna praca wypełniały potężną lukę, którą w życiu wielu osób powoduje brak realnych, wartościowych relacji. Tę lukę jakże dramatycznie wypełnia teraz poczucie samotności, które i tak było już wcześniej ogromne m.in. u osób zmagających się z depresją.

Depresja czy zespół stresu pourazowego?

Ludzie, by chronić swoje życie i zdrowie, muszą pozostawać zamknięci w domu. Niektórzy nie mają bliskich. Inni mają, ale nie rzadko – nawet małżeństwa – tak strasznie do niedawna zapracowane – porozumiewały się głównie przez komunikatory internetowe. Trudno im wyobrazić sobie, że teraz spędzą razem w czterech ścianach kolejne tygodnie, a może nawet miesiące bez możliwości spotkań towarzyskich, a co gorsze – bez wyjścia do pracy. Bardzo wiele osób straci bliskich. Wiele osób straci pracę. Wiele firm zbankrutuje. Lęk o zapewnienie podstawowych potrzeb człowieka – brak poczucia bezpieczeństwa muszą skończyć się poważnymi problemami psychicznymi, dlatego musimy zacząć działać już dziś. Od razu, nie czekając na możliwość wyjścia z domu.

Na naszych oczach rośnie liczba zachorowań na depresję, ale też osób z zespołem stresu pourazowego. Dla wielu osób zakażonych koronawirusem może być traumatyczna już sama wizyta personelu medycznego z karetki, a także leczenie np. podłączenie do respiratora. Już sam widok personelu medycznego, który porusza się w specjalnych ubraniach ochronnych, może wiązać się z traumą. Tacy pacjenci mają prawo czuć się jak bohaterowie filmów katastroficznych. To pozostawia piętno na psychice.

Zespół stresu pourazowego leczy się inaczej niż depresję, dlatego najważniejsza jest na początku dobra diagnoza. W obecnej sytuacji rekomenduję skorzystanie z możliwości, jakie daje terapia online. W przypadku depresji czas gra ważną rolę. To choroba, która w obecnych czasach będzie się nasilać, a w skrajnej postaci prowadzi do myśli samobójczych. Dlatego nazywana jest chorobą śmiertelną. Najskuteczniejszą metodą leczenia depresji jest połączenie farmakoterapii i psychoterapii. Rola bliskich w zachęceniu do zrobienia pierwszego kroku jest nie do przecenienia. Wystarczy kliknąć i umówić się na konsultację przez internet. Lekarze wystawiają obecnie e-recepty, a terapia odbywa się online.

Musimy zapobiec fali zachorowań na depresję

W szpitalach psychiatrycznych nastąpiły poważne obostrzenia, a nawet niektóre tymczasowo zamykają swoje oddziały. Musimy zrozumieć, że mamy do czynienia z wyjątkowo trudną sytuacją pandemii. Koronawirus zabija kolejne osoby, dlatego przyjmowanie pacjentów na oddziały jest ograniczane, a nawet wstrzymane. Wydaje się to słuszne rozwiązanie. Zostańmy w domu! Umówmy się na terapię online. Pomyślmy o internetowych grupach wsparcia – taką jest choćby FanPage kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”, który serdecznie polecam. Mogą Państwo też pisać do nas na adres: fundacja@twarzedepresji.pl. Przez całą dobę dyżurują też specjaliści na Linii Wsparcia 800 70 4444 (liniawsparcia.pl). Musimy przetrwać ten zły czas!

21. Dobra energia – przesłanie od Bożeny Dykiel

Bożena Dykiel – ambasadorka kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”

 

„Mój zawód jest bardzo podatny na depresję. Jak przychodzę na plan serialu „Na Wspólnej” zawsze bacznie się rozglądam. Kiedy ktoś zachowuje się inaczej niż zwykle, zawsze zapytam: „Co u Ciebie? Wszystko dobrze? Chcesz pogadać”. Jeśli odpowie: „Nie”, to oczywiście nie będę nalegać. Ale nie można ludzi mijać obojętnie. Każdy człowiek jest ważny, a już szczególnie ci, z którymi jesteśmy na wyciągnięcie ręki jak w domu, czy w pracy. To są najważniejsze osoby naszego życia. Nie omijajmy się byle jak.

Zróbmy tak, żeby nam się chciało żyć, ale żeby tak się stało, musimy mieć wokół siebie życzliwych ludzi. Trudne sytuacje i konflikty się nagromadzają aż w końcu nie dajemy sobie z tym wszystkim rady. Człowiek w  depresji zamyka się w sobie. Trzeba wyciągnąć do niego rękę i go utulić. Uśmiechajmy się, kochajmy drugiego człowieka i przytulajmy się!”

18. Depresja to nie chwilowy smutek

Chwilowy smutek związany z zawodem miłosnym lub utratą pracy nie jest depresją. Jeśli jednak stan przygnębienia lub wręcz rozpaczy trwa dłużej niż dwa tygodnie, warto udać się do lekarza, bo być może to już jest depresja. Nieleczona może doprowadzić do tak zwanego stuporu, czyli stanu paraliżu, kiedy chory nie jest w stanie ruszyć ani ręką, ani nogą.

Niebezpieczne mogą okazać się również myśli samobójcze, które towarzyszą osobom cierpiącym na depresję. W tym sensie depresja jest chorobą śmiertelną. Każdego dnia średnio szesnaścioro Polaków odbiera sobie życie, ponieważ nie może znieść cierpienia. Szacuje się, że w Polsce na depresję chorują prawie dwa miliony ludzi.

 

Wyróżniono trzy rodzaje depresji:

LEKKĄ, UMIARKOWANĄ I GŁĘBOKĄ (CIĘŻKĄ).

Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 do podstawowych klinicznych objawów pierwszego epizodu depresyjnego należą:

  1. obniżony nastrój pojawiający się rano i utrzymujący się przez większą część dnia, prawie codziennie, niezależnie od okoliczności; poczucie smutku i przygnębienia;
  2. utrata zainteresowania działaniami, które zazwyczaj sprawiają przyjemność, lub zanik odczuwania przyjemności – tak zwana anhedonia, czyli zobojętnienie emocjonalne;
  3. osłabienie energii lub szybsze męczenie się.

Ważne są również takie objawy dodatkowe jak:

  1. zaburzenia snu (najbardziej typowe – wczesne budzenie się);
  2. myśli samobójcze;
  3. problemy z pamięcią i koncentracją uwagi;
  4. utrata wiary w siebie i/lub pozytywnej samooceny;
  5. poczucie winy (nadmierne i zwykle nieuzasadnione);
  6. spowolnienie psychoruchowe (rzadziej pobudzenie);
  7. zmiany łaknienia i masy ciała (częstsze zmniejszenie apetytu niż zwiększenie).

fot. Mariusz Bonna

 

Muszą pojawić się przynajmniej dwa podstawowe objawy tej choroby oraz minimum dwa objawy dodatkowe, spośród wymienionych powyżej, aby można było zdiagnozować depresję. Ponadto objawy te powinny utrzymywać się przynajmniej przez dwa tygodnie, a dana osoba wcześniej nie mogła cierpieć na manię (lub hipomanię). Upraszczając, depresja objawia się obniżeniem nastroju, a mania – jego podwyższeniem. W tym sensie choroby te znajdują się na przeciwległych biegunach i stanowią swoje przeciwieństwo. Epizodom maniakalnym towarzyszą: pobudzenie, nadmierna aktywność, a czasem również wybuchy agresji. W takiej sytuacji diagnozuje się zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli występujące naprzemiennie depresję i manię. Pacjent, który nie doświadcza manii, a jedynie depresję, usłyszy diagnozę: zaburzenia afektywne jednobiegunowe.

Jeszcze do niedawna twierdzono, że depresję można podzielić również na dwa rodzaje: endogenną (nazywaną potocznie dziedziczną lub genetyczną) i reaktywną. Pierwsza wiąże się z obciążeniami genetycznymi, a druga stanowi reakcję na bolesne doświadczenia związane ze stratą osoby bliskiej, utratą pracy lub wydarzeniem traumatycznym, na przykład gwałtem czy wypadkiem samochodowym. Dziś odchodzi się od podziału na depresję reaktywną i endogenną.

Wiele badań wskazuje na to, że depresję można odziedziczyć, jeśli w najbliższej rodzinie pojawiła się już ta choroba. W takiej sytuacji ryzyko zachorowania krewnych pierwszego stopnia wynosi od 10 do 25 procent (Jarema, Rabe-Jabłońska). Prawdopodobnie im większe obciążenie rodzinne, tym wcześniej wystąpi choroba. Badania bliźniąt jednojajowych wykazały w ich przypadku zgodność występowania depresji sięgającą od 40 do 50 procent. Z kolei u bliźniąt dwujajowych zgodność doświadczania depresji dotyczy co czwartego przypadku (Jarema, Rabe-Jabłońska). Na skłonność do zachorowania na depresję może mieć wpływ nawet kilkadziesiąt różnych genów, ale w wielu przypadkach równie ważną rolę odgrywają czynniki środowiskowe.

 

ZGODNIE Z KLASYFIKACJĄ DIAGNOSTYCZNĄ AMERYKAŃSKIEGO TOWARZYSTWA PSYCHOLOGICZNEGO DSM-IV-TR ISTNIEJE KILKA PODTYPÓW ZESPOŁÓW DEPRESYJNYCH:

  1. depresja melancholiczna (tak zwana typowa), którą charakteryzują takie cechy jak: brak reaktywności nastroju, anhedonia, utrata masy ciała, poczucie winy, pobudzenie lub zahamowanie psychoruchowe, gorszy nastrój w godzinach porannych, przedwczesne poranne budzenie się;
  2. depresja atypowa (tak zwana odwrócona) objawia się nadmierną sennością, zwiększonym łaknieniem, gorszym samopoczuciem wieczorem, reaktywnością nastroju, paraliżem ołowianym, wrażliwością na odrzucenie w stosunkach interpersonalnych;
  3. depresja krótkotrwała nawracająca, która trwa kilka dni i pojawia się średnio raz w miesiącu;
  4. depresja sezonowa zwykle występująca jako reakcja organizmu na brak światła; wiąże się z regularnym pojawianiem się i ustępowaniem epizodów depresyjnych zazwyczaj jesienią i zimą;
  5. depresja o przebiegu przewlekłym (dystymia), o której można mówić wówczas, gdy pełne kryteria diagnostyczne dla epizodu depresyjnego utrzymują się dwa lata lub dłużej;
  6. depresja będąca reakcją na żałobę, charakteryzująca się tym, że objawy depresyjne trwają dłużej niż dwa miesiące;
  7. depresja poporodowa, diagnozowana w przypadku kobiet, u których epizod depresyjny rozpoczyna się w czwartym tygodniu po porodzie;
  8. depresja w wiek u starszym, oznaczająca znaczne upośledzenie procesów poznawczych – pseudootępienie depresyjne;
  9. depresja maskowana to zespół depresyjny, który przykrywają inne objawy chorobowe, na przykład zaburzenia lękowe, zespół obsesyjno-kompulsywny, jadłowstręt psychiczny czy okresowe nadużywanie alkoholu, narkotyków, leków;
  10. depresja psychotyczna wiążąca się z urojeniami i omamami.

 

fot. Mariusz Bonna

 

Co powoduje depresję?– to pytanie wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi. Jedna z najpopularniejszych hipotez zakłada, że jest ona związana z chemiczną nierównowagą w mózgu. W największym uproszczeniu chodzi o to, że z różnych przyczyn niektórym ludziom brakuje „hormonów szczęścia”. Jest to oczywiście nazwa nieprofesjonalna, ale pomaga ona wyobrazić sobie rolę neuroprzekaźników, takich jak: serotonina, noradrenalina i dopamina, których niedobór ma być odpowiedzialny za występowanie depresji. Istnieje wiele neuroprzekaźników, ale te trzy, a szczególnie serotonina, mają wpływać na depresję. Na podstawie tej hipotezy koncerny farmaceutyczne rozpoczęły własne badania i produkcję leków antydepresyjnych. Dziś niektórzy naukowcy negują skuteczność pigułek szczęścia.

Z badań Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że w co drugim przypadku po wyleczeniu depresji pojawia się jej nawrót. Wówczas mówimy o depresji przewlekłej. Z badań kontrolnych dowiadujemy się, że co trzeci pacjent po roku wciąż cierpiał na depresję, a 18 procent – po upływie dwóch lat. Po pięciu latach leczenia wciąż z depresją zmaga się 12 procent chorych.

Już w 2011 roku naukowcy: Jutta Joormann, Sara M. Levens i Ian H. Gotlib opublikowali badania, z których wynika, że osoby podatne na depresję nieustannie powtarzają w myślach negatywne wydarzenia ze swojego życia. Ponadto mają więcej kłopotów z wykonaniem zadań i częściej niż inni doświadczają ruminacji. To znaczy obsesyjnych myśli związanych z wątpliwościami osoby cierpiącej na depresję w jakość wykonywanych przez nią czynności, na przykład: „Jestem beznadziejny”, „Nie dam rady”, „Nic nie potrafię”, „Nic mi nie wychodzi”.

Osoby doświadczające depresji są czarnowidzami, ponieważ negatywnie postrzegają siebie i otaczający je świat. W czarnych kolorach widzą zarówno przeszłość, teraźniejszość, jak i przyszłość. Takie potrójne czarnowidztwo czterdzieści lat temu amerykański psychiatra Aaron Beck nazwał triadą depresyjną (zwaną też triadą poznawczą). Opracowany przez niego test do dziś jest wykorzystywany do diagnozowania chorych i wskazuje na ryzyko popełnienia samobójstwa.

W depresji cierpienie zdaje się być nie do wytrzymania, dlatego zdarza się, że chorzy popełniają samobójstwo. W 2014 roku 6165 osób odebrało sobie życie. To był najgorszy rok pod względem liczby popełnionych samobójstw od czasu przełomu demokratycznego w Polsce. Na szczęście liczba samobójstw od tego czasu systematycznie, choć nieznacznie spada. W 2018 roku 5182 osoby odebrały sobie życie. To nadal zatrważający wynik. Co się do niego przyczynia? M. in. utrata pracy, problemy finansowe, a także niewystarczający dostęp do specjalistycznej pomocy medycznej i psychologicznej.

Z raportu Uczelni Łazarskiego wynika, że zaledwie w przypadku 27 procent spośród 1233 poradni nie ma kolejek. Ponad dziesięć miesięcy czekają chorzy psychicznie, którzy potrzebują leczenia w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Centrum Psychoterapii S.C. w Myślenicach (dane za marzec 2014). To niechlubny rekord Polski.

Walki z depresją nie ułatwia też fakt, że świat przyspieszył i w tym pędzie cywilizacyjnym nie wszyscy potrafią brać życiowe zakręty.

 

grafika Mariusz Bonna

 

11. Przede wszystkim nie szkodzić… sobie

Spojrzałem na listę zapisanych na dziś pacjentów i zauważyłem nieznane mi nazwisko. Zajrzałem do dokumentacji. Pani Krystyna była już na wielu wizytach w poradni – za każdym razem u innego lekarza – ostatnio dwa miesiące temu. Została rozpoznana u niej depresja nawracająca, kolejny epizod depresji o nasileniu umiarkowanym i zalecono leczenie farmakologiczne, czyli lek przeciwdepresyjny. Lek skuteczny, choć dość rzadko stosowany – nie tak zwanego „pierwszego wyboru”.

Kiedy Pani Krystyna pojawiła się na wizycie, chciałem zapytać o samopoczucie i dotychczasowe leczenie. „Mam już dość opowiadania za każdym razem wszystkiego od początku. Wszyscy lekarze pytają o to samo! Już to opowiadałam” – powiedziała. Rzeczywiście, żadne nazwisko lekarza nie powtarzało się w dokumentacji. Zapytałem o to. Pani Krystyna odpowiedziała pytaniem: „A jakie to ma za znaczenie?”, a potem wyjaśniła: „Przychodzę, jak mi zabraknie leków albo, gdy się gorzej czuję. Teraz też mi zabrakło leków i jest fatalnie. Strasznie mi się pogorszyło.” Opowiedziała mi, że miała też takie momenty, że po miesiącu brania leku nagle przez tydzień przestawała go przyjmować. To zdecydowanie za szybko! Nie można tak w sposób nieplanowany i nie uzgodniony z lekarzem przerywać leczenia. Pani Krystyna wyjaśniła mi, że wielokrotnie przerywała zalecone leczenie przeciwdepresyjne: „Jak tylko zrobiło się lepiej byłam pewna, że sama sobie poradzę.”.

fot. Fundacja „Twarze depresji”

Z wywiadu lekarskiego wynikało, że pacjentka jest osobą samodzielną. Ma nawyk kontrolowania siebie, swojego życia oraz otoczenia. Przyjmowanie leków przeciwdepresyjnych było więc dla niej problemem, bo uważała że może i chce sobie poradzić sama ze wszystkim i „tylko na sobie polegać”. Stąd te przerwy w leczeniu. Nie chciała przyjmować leków, które już brała, chociaż wystawiała im wysoką ocenę. Twierdziła, że jej pomagały. Działanie ostatnio przepisanego leku oceniała jako „znakomite” – szybko jej pomógł. Nie miała działań ubocznych, bardzo szybko była w stanie wrócić do aktywności, które pochłaniały ją przez lata. „Wie pan, ja sobie wszystko biorę na głowę. Wszystkimi się zajmuję. Mam tysiące spraw. Nigdy nie mam czasu dla siebie. Nie umiem odpoczywać. Tak jest zawsze. Najpierw nawkładam sobie tysiąc rzeczy na głowę, a potem już nie daję rady. Załamuję się, poddaję. Wszystko się wali. Wpadam w dół, beznadzieję, leżę w łóżku i płaczę. Wtedy idę do lekarza. Leki mi pomagają. Ale potem znowu wszystko robię tak samo, wszystko na mojej głowie.”. Na sugestię o podjęciu psychoterapii Pani Krystyna zareagowała protestem. Stwierdziła, że nie potrafi rozmawiać o sobie, a poza tym nie wierzy „w gadanie”. Przez większość naszego spotkania przekonywałem ją, żeby powróciła do przyjmowania leku, którego nie brała od tygodnia, i żeby zapisała się na konsultację psychologiczną.

Leki przeciwdepresyjne to jedna z najskuteczniejszych substancji leczniczych stosowanych w całej medycynie. Pomagają. Badania pokazują, że nawet 70% pacjentów odnosi korzyść z pierwszej próby leczenia. O takich współczynnikach, lekarze wielu specjalności mogą tylko marzyć. Są jednak pewne warunki tego sukcesu. Nie można przerywać leczenia „jak tylko poczuję się lepiej”. Przy pierwszym epizodzie depresji czas ten powinien wynosić od 6 do 9 miesięcy, a przy kolejnych nawet dłużej. Co ważne leki „wyciągają z dołka” depresji, ale druga faza leczenia – psychoterapia – należy i zależy już do samego pacjenta. Pani Krystyna nie zauważała tego, że jej sposób życia, podchodzenia do samej siebie i do zadań życiowych, przyczynia się do pogorszenia jej samopoczucia i do załamań. Rozpoczęcie psychoterapii, aby coś zmienić w sobie i nie powtarzać starych błędów – to już zdanie osoby leczonej.

Nie można leczyć się chaotycznie i zdając się na przypadek. Pani Krystyna chciała kontrolować wszystko, a traciła kontrolę nad swoim leczeniem i życiem.