MAM DOPIERO 85 LAT I JESZCZE DUŻO PLANÓW
Wirginia Szmyt, czyli DJ Wika – mówi o sobie: „Nie jestem tradycyjną babcią”. Na pewno nie jest. Słynna, najstarsza DJ-ka w Polsce należy do najbardziej zapracowanych seniorek. Ma 85 lat i ze słuchawkami na uszach rozkręca dyskoteki w całej Polsce. Muzyką i tańcem łączy pokolenia. W rozmowie z Anną Morawską-Borowiec opowiedziała, skąd bierze na to wszystko siłę.
Anna Morawska-Borowiec: Mam wrażenie, że jest Pani jedną z najbardziej uśmiechniętych i pełnych energii seniorek w Polsce. Czy znane są Pani stany depresyjne?
DJ Wika: Są mi znane stany dłuższego smutku i lękowe. Zdarza mi się płakać, ale nigdy nie miałam przez lekarza zdiagnozowanej depresji. Mam takie momenty wycofania z życia i aktywności, kiedy nie mam na nic siły, kiedy jestem niezadowolona z faktu przemijania i starości. Kiedy jest zmiana pogody, temperatury, wilgoć, to wówczas wiek daje mi o sobie znać w moim ciele. I to jest trudne do zaakceptowania. To jest przykre i nierzadko wprawia mnie w ponury nastrój. Wtedy zaczynam się zastanawiać, jak długo jeszcze będę w stanie być sprawna, samodzielna, energiczna i myśleć logicznie. Jak mam żyć, żeby oszczędzać jak najdłużej moje stare kości, serce, wątrobę i inne narządy, a jednocześnie być aktywną i korzystać z życia. Starość niesie ze sobą trudne zmiany, do których musimy się przyzwyczaić. Do tego trzeba mieć w sobie uważność, spowolnienie. Na stare lata nie można się spieszyć.
Bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani zostać ambasadorką 17. edycji ogólnopolskiej kampanii społecznej „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”. Tym razem mówimy o depresji wśród seniorów. W gronie naszych ambasadorów są zarówno osoby, które chorowały na depresję, jak i osoby, które nie chorowały, ale swoim autorytetem wspierają nas w edukacji i zachęceniu seniorów do korzystania z pomocy specjalistów zdrowia psychicznego. Cieszę się, że od razu zgodziła się Pani dołączyć do zespołu „Twarzy Depresji” i że zagra Pani didżejski set podczas rozgrzewki przed 2. Charytatywnym Biegiem z Twarzami Depresji.
Uważam, że to ważne, żebyśmy nie wstydzili się sięgać po pomoc psychiatry i psychologa. Moje pokolenie ma z tym jeszcze kłopot. W czasach mojej młodości w ogóle nie mówiło się o depresji, co nie oznacza, że jej nie było. Ja nie będę nikogo pouczać, bo też nie lubię, gdy ktoś mi mówi, jak mam żyć. Warto być sobą. Ja wybrałam swoją drogę i swój styl życia. Żyjąc aktywnie, tak jak ja, trzeba wiedzieć, że z czegoś trzeba zrezygnować. Nie da się mieć wszystkiego w takim wieku. Ja mam 85 lat! Widzi Pani mój kalendarz? Proszę spojrzeć. Jest do końca roku wypełniony. Gram po całej Polsce. To kosztuje mnie bardzo dużo wysiłku, a starość ciągle kładzie kłody pod nogi. Kupiłam sobie na mój występ świetne buty na koturnie i zwichnęłam w nich kostkę. To dla mnie stan nieprzewidziany, który burzy wszystko, co miałam zaplanowane w ostatnim czasie. Przez dwa tygodnie nie mogłam chodzić. Siedziałam tylko z nogą do góry. Było mi niezwykle trudno samej o siebie zadbać, a mam jeszcze dwa koty. W takich chwilach przychodzi załamanie. Kiedy tak trudno było mi wstać z fotela, myślałam sobie, że w każdej chwili mogę położyć się na dobre i nie móc wstać, że mogę zupełnie stracić siły. Boję się, że od takich nasilonych stanów lękowych jestem już o krok od depresji, dlatego wstaję, rozruszam się i idę na pierwszą najbliższą imprezę, którą mam w programie. Tańczący parkiet daje mi siłę. Jest to chwila radości i wymiany energii.
Widzę Panią uśmiechniętą, zadbaną, pełną pozytywnej energii.
Myślę, że moja osobowość bardzo mnie ratuje, mój wewnętrzny optymizm. Jak już się zasiedziałam w fotelu w tych trudnych myślach i w końcu noga zaczęła mnie odrobinę mniej boleć, to myślę sobie: „Mam jeszcze drugą nogę. Ludzie nie mają rąk, nóg, a dają radę. Ja też dam radę. Podeprę się kulą”. I tak w końcu uwierzyłam w siebie i się ruszyłam. A jak ruszyłam, to i o tej kuli weszłam na drabinę i zmieniłam zasłony, żeby były czyste. Myślę sobie: „Zwalę się z krzesła o 23.00 i nikt mnie tu nawet nie znajdzie o tej porze”. Ale udało mi się i to dodało mi skrzydeł.
Pozytywne nastawienie jest bardzo ważne.
Tak, to bardzo pomaga. Myślę: „Nie muszę, a mogę!”. To daje mi poczucie sprawczości i każdy drobny „sukces” w moim wieku cieszy, jak właśnie powieszenie samodzielnie czystych firanek. Zakładam, że chcę żyć 100 lat, więc jeszcze nie czas, by prosić o pomoc! (śmiech) Ja mam dopiero 85 lat i jeszcze dużo planów, marzeń. Szykuję się do kolejnych koncertów, ale też dbam o odpoczynek.
Chociaż jeszcze ręka i noga zabandażowane to wiem, że Pani wybiera się za moment na kolejne koncerty w rożnych miastach w Polsce. Skąd bierze Pani siłę na tak aktywne życie?
Właśnie z mojego pozytywnego podejścia do życia. Nie poddaję się i w moim zwichnięciu kostki nie widzę końca świata. Wierzę w siebie. Wierzę, że sobie poradzę, że mimo trudności dam radę, a przynajmniej próbuję sobie poradzić. Z kulą chodzę na zakupy i daję radę, a to mnie buduje, daje mi siłę i wiarę w siebie. Pani w sklepie zapytała mnie: „Ojej, teraz z kulą to już Pani pewnie nie będzie grała?”. Odpowiedziałam: „Spokojnie, będę grała. To mi przejedzie”. Cieszę się bardzo z takich codziennych sukcesów, że zrobiłam zakupy, pranie, że je rozwiesiłam. Moja samodzielność mnie cieszy, choć nie jest łatwo. Ale małymi krokami idę do przodu. Zawsze zmęczę się sprzątaniem domu, ale później usiądę w fotelu i cieszę się czystością i zapachem. Lubię mieć czysto. Od razu przyjemniej wypić kawę.
Wypić kawę i zajrzeć do komputera? Widzę, że ma Pani laptop ze swoim wizerunkiem w słuchawkach DJ-skich.
Ja nie mam managera. Sama odbieram wszystkie zaproszenia i wypełniam umowy na koncerty. Wiem, dla kogo gram, jaki jest parkiet i jaki klimat muzyczny. Nigdzie nie wysyłam swojego CV i nawet nie wiem, jak to się robi. Nie zabiegam o pracę, ale cieszę się, że mam tyle propozycji. Gram już 25 lat. Myślę sobie: „To już ostatni koncert i kończę z tym”, ale później dostaję kolejne zaproszenia i mówię sobie: „Dobrze, jeszcze zagram”. Ale jestem uważna na mój wiek. Słabnie mi wzrok i słuch. Przez tyle lat gram w słuchawkach, to też ma wpływ na pogorszenie słuchu, dlatego czasami wspomagam się aparatem słuchowym.
Ma Pani nowoczesny aparat, obsługiwany telefonem komórkowym. Nie boi się Pani nowych technologii?
Nie boję się. Trzeba się ciągle uczyć i iść z duchem czasu szczególnie, gdy nam to może ułatwić życie. Ja mam aparat słuchowy, który niestety nie jest na kieszeń seniora, ale to też mnie motywuje do pracy, bo dzięki temu, że cały czas gram, mogę sobie pozwolić na taki „luksus”, że mam nowoczesny aparat słuchowy. Ale wiem, że wielu polskich seniorów ma bardzo trudną sytuację materialną i ona też przekłada się na ich stan psychiczny. Dochodzą do tego problemy rodzinne. Babcie są fajne i potrzebne, gdy zajmują się wnukami i pomagają młodym. Ale babcie, które są styrane życiem, nie są potrzebne i często nikt nie ma czasu, żeby chociaż do nich zadzwonić. Przepraszam, dzwoni mój wnuk. Muszę odebrać. „Cześć, nie potrzebuję teraz zakupów. Nie, dziękuję. Zadzwoń proszę później, bo teraz udzielam wywiadu”. Przepraszam, ale mam dużo zaprzyjaźnionych „wnuków”. Teraz dzwonił młody dziennikarz, który kiedyś napisał o mnie tekst i do dzisiaj dzwoni, żeby zapytać, czy może mi jakoś pomóc. Jestem bardzo szczęśliwa, bo naprawdę mam bardzo dużo takich „wnuków” w całej Polsce, a ci z Warszawy szczególnie mnie wspierają, bo tu mieszkam.
Nie jest Pani „tradycyjną babcią”?
Nie jestem, ale kocham moją rodzinę i moje wnuki. Moja rodzina, dzieci, wnuki są dla mnie najważniejsi i najukochańsi. Prowadzę bardzo aktywny tryb życia, więc nie mam czasu na częste spotkania. Rodzina również pracuje. Wnukowie są w wieku tworzenia swoich związków, więc poświęcają czas dla siebie i na swoje pasje, a ja mam swoje pasje, które zajmują mi dużo czasu. Mieszkam sama, więc organizacja codziennego życia wymaga siły, czasu i spokoju. Bardzo cenię samotność i ciszę. To pomaga mi w realizowaniu siebie i swego aktywnego życia.
Dla wielu starszych osób samotność i brak relacji międzyludzkich są ważnym czynnikiem wpływającym na rozwój depresji. Ale Pani – mimo, że jest sama, to nie jest samotna, prawda?
Jestem stale wśród ludzi i lubię z nimi rozmawiać. Jestem otwarta na nowe relacje, nowe znajomości. Nie boję się ludzi. Nie wstydzę się swoich słabości, wyglądu, porażek, czy potknięć. Mam wrażenie, że moje pokolenie żyje w ciągłych tajemnicach, że seniorzy krępują się rozmawiać na wiele tematów – nawet o związkach między sobą, czy o zdrowiu psychicznym. Depresja też jest tematem tabu, dlatego ważne, że próbujemy to tabu przełamać. To nie jest żaden wstyd skorzystać z pomocy psychologa, czy psychiatry! I o tym mówimy w kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”. Warto ze sobą rozmawiać, podzielić się z koleżanką, kolegą również trudnym doświadczeniem. To pomaga. Łatwiej jest żyć, gdy komuś opowie się o swoich troskach.
A wracając do mnie, ja lubię moją samotność. Lubię sama ze sobą pobyć, pomyśleć, zaplanować mój czas. Wiem, że nie będę tu wiecznie. Myślę o tym, żeby odgracić mieszkanie, żeby nie gromadzić rzeczy niepotrzebnych. Myślę o testamencie i o wielu ważnych sprawach. To zajmuje czas. Myślę oczywiście o przemijaniu. To przykre, gdy widzę, że kolejny sąsiad zmarł… Ale staram się nie skupiać na przemijaniu. Cieszę się każdym dniem. W moim wieku robię wszystko wolniej, dokładniej, spokojniej. Unikam chaosu, ponieważ czas niby jest ten sam, ale dla nas seniorów – coraz krótszy, bo dłużej i staranniej zajmujemy się sobą.
Ważne, żeby samemu z sobą się nie nudzić.
Ja się nie nudzę. Lubię być sama z sobą i moimi myślami. Lubię czytać czasopisma psychologiczne – o depresji, o stanach lękowych, jak sobie radzić. Polecam takie publikacje jak „Charaktery”. Nie mam czasu, żeby wszystko czytać, co mnie interesuje. I to jest piękne, że ja nie mam czasu na nudę.
Jest Pani niezwykle aktywną DJ-ką od 25 lat, czyli od 60. roku życia. A czym wcześniej zajmowała się Pani?
Całe życie zawodowe pracowałam z młodzieżą po wyrokach sądowych oraz z dziećmi z głębokim upośledzeniem, dlatego los kobiet i prawa kobiet są dla mnie bardzo ważne – tak jak ważna jest dla mnie w szkole nauka z wiedzy o człowieku. Uważam, że ta wiedza jest niezbędna do zaszczepienia tolerancji, bo im więcej wiemy, poznajemy, tym mniej się boimy. Zaczynamy dopiero pięknie żyć, kiedy przestajemy się bać. Lęk zabija naszą kreatywność, wolność i radość. Dbajmy o siebie na co dzień, o nasze relacje, rozmowy o emocjach. Dbajmy o pasje, pozytywne myślenie, aktywność fizyczną, a przy tym, kiedy czujemy, że coś niepokojącego dzieje się z naszą głową, korzystajmy z porad psychologów i lekarzy psychiatrów. Obalajmy tabu i nie wstydźmy się! Tak samo jak korzystamy z pomocy specjalistów, gdy coś nas boli, mamy złamaną nogę lub grypę, tak samo korzystajmy ze wsparcia specjalistów zdrowia psychicznego.
Dziękuję za rozmowę.