NIE MÓWIŁEM O TYM NIKOMU

Paweł Korzeniowski – jeden z najlepszych polskich pływaków, mistrz i dwukrotny wicemistrz świata na dystansie 200 metrów stylem motylkowym, wielokrotny mistrz Europy i Polski, olimpijczyk. W rozmowie z Anną Morawską-Borowiec po raz pierwszy zdecydował się opowiedzieć o tym, jak walka o wyniki, a później zakończenie kariery sportowej, wpłynęły na jego zdrowie psychiczne. Paweł Korzeniowski dołączył do grona ambasadorów 18. edycji ogólnopolskiej kampanii społecznej „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”. (fotografie Paweł Słodownik.)

Anna Morawska-Borowiec: Czy znane są Tobie stany depresyjne?
Paweł Korzeniowski: Wydaje mi się, że tak, choć nie zgłosiłem się po diagnozę do specjalisty. Po zakończeniu kariery sportowej mierzyłem się z poważnym kryzysem. Czułem się nikomu niepotrzebny. Nagle telefony umilkły. Nie dzwonili już sponsorzy, czy dziennikarze. Choć mam rodzinę, którą kocham, to czułem się samotny. Poczułem ogromną pustkę. Nie rozmawiałem o tym z nikim. Nie ze wszystkich rzeczy potrafiłem się do końca cieszyć. Kiedyś trenowałem, jeździłem na zawody, a teraz chodzę na basen uczyć dzieci pływać. Na początku ta zmiana była dla mnie przybijająca. Zawsze miałem jakiś poważny cel sportowy. Codziennie pracowałem nad sobą, by osiągać sukcesy na zawodach, które odbywały się na całym świecie. Nagle cały mój styl, sposób życia zniknął. Najgorsze w tym było wrażenie, że jestem zupełnie sam na świecie, że nikomu nie jestem potrzebny. I tak krok po kroku zamykałem się w sobie. Dziś myślę, że mógł to być stan depresyjny.
Wiele z objawów, które wymieniłeś, może wskazywać na depresję. Dlaczego nie sięgnąłeś po pomoc specjalisty zdrowia psychicznego? Wydawać by się mogło, że sportowcom łatwiej jest zgłosić się do psychologa, bo macie z tym specjalistą do czynienia na przykład przygotowując się do zawodów w kadrze Polski, prawda?
Nie mówiłem nikomu o tym, jak się czułem. Nie przyszło mi do głowy, żeby pójść do psychiatry, bo wydawało mi się, że sam sobie jakoś muszę poradzić. Z żoną też nie rozmawiałem o tym stanie, bo nie chciałem jej martwić. Ona widziała i mówiła mi czasami, że jestem „nieobecny”, ale nie chciałem o tym rozmawiać, a ona to uszanowała.
Podobny stan miałem w 2012 roku po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Londynie. Walczyłem wtedy o medal, ale nie udało mi się go zdobyć. Zająłem 7. miejsce. Odeszli ode mnie sponsorzy, rozstałem się z narzeczoną. Poczułem w sobie ogromną pustkę. Towarzyszyły mi czarne myśli. Kupiłem butelkę alkoholu, zamknąłem się w pokoju i przeprowadziłem sam ze sobą dogłębną rozmowę. Przeanalizowałem „za i przeciw”: czy kończyć karierę sportową, czy jeszcze powalczyć o wyniki. Miałem stypendium sportowe wysokości 2,5 tys. złotych, za które – w realiach warszawskich, trudno było mi się utrzymać. Oczywiście miałem oszczędności, ale nie byłem gotowy do takiego życia. Podczas tej rozmowy „ze sobą” zdecydowałem, że muszę dać sobie jeszcze jedną szansę i nie zrezygnuję z kariery sportowej, bo w tym jestem najlepszy. Wróciłem do intensywnych treningów i to była najlepsza decyzja, bo w 2013 roku odniosłem duży sukces – zostałem wicemistrzem świata. Myślę, że gdyby nie ta decyzja i gdyby nie ten sukces, to mój stan poszedłby w kierunku depresji.
Zdobyłeś wicemistrzostwo świata i co wtedy zdecydowałeś?
Że chcę dalej walczyć o moją karierę, że będę dalej trenować. Zrozumiałem, że sport daje mi siłę.
Czy jako sportowiec sięgałeś po pomoc psychologa?
Od początku 2012 roku, przygotowując się do igrzysk olimpijskich w Londynie, zacząłem współpracować z psychologiem. Korzystałem z jego pomocy przez pół roku. Dziś oceniam tę pomoc jako jedną z najważniejszych w moim życiu. Przepracowałem ze specjalistą wiele trudnych dla mnie tematów. Sięgaliśmy nawet do czasów dzieciństwa. Zyskałem dużą świadomość siebie, tego kim jestem i jakimi sposobami radzić sobie, jak trafić do samego siebie. To była dla mnie półroczna, ważna inwestycja w moje zdrowie psychiczne. Kiedy przyszedł kryzys po igrzyskach, wiele przemyśleń z moich sesji z psychologiem wróciło i to było wspierające. Do dziś korzystam z tego, co wyniosłem z tej psychoedukacji.

Jak myślisz, dlaczego mężczyźni rzadziej niż kobiety sięgają po pomoc psychologiczną? Dlaczego trudniej Wam mówić o emocjach, o tym, jak się czujecie?
Myślę, że rozmowa o emocjach jest bardziej naturalna dla kobiet. Dla mnie to jest nadal wyzwanie. Przyznam, że mnie osobiście trudno było przekonać samego siebie, żeby pójść do psychologa, bo w społeczeństwie wciąż z tym zawodem wiąże się wiele mitów i stereotypów. Boimy się „łatki”, która może do nas przylgnąć w związku z korzystaniem ze wsparcia specjalistów zdrowia psychicznego. Mówiłem sobie, że przecież jestem zdrowy, nie mam żadnych poważnych problemów psychicznych. Przyznam, że trochę też bałem się pytań psychologa. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, czego się o sobie dowiem. Uważałem, że jestem facetem poukładanym, że wszystko jest ze mną dobrze, więc po co mam z kimś rozmawiać o sobie? To było dla mnie trudne i to był proces zanim odważyłem się sięgnąć po pomoc psychologa.
Co w pracy z psychologiem najbardziej Cię wzmocniło?
Nie zdawałem sobie sprawy, że już sama rozmowa z nim będzie dla mnie pomocna. Świadomość, że sesja jest anonimowa i że nie jest to żadna dla mnie bliska osoba, tylko specjalista, któremu mogę wszystko powiedzieć, to już było ważne. Rozmawiałem z nim o wielu tematach, które były we mnie głęboko zakorzenione – niektóre sięgały aż czasów dzieciństwa. Dokopanie się do tych tematów, nazwanie ich, omówienie w szerokim kontekście. To ma dla mnie ogromną wartość do dziś.
Mówiłeś o tym, że w czasie kryzysu zamknąłeś się w pokoju, sięgnąłeś po alkohol i z nikim nie rozmawiałeś.
Tak, ukrywałem emocje. Wydaje mi się, że w czasie kryzysu mężczyźni szukają „męskich” sposobów rozwiązywania problemów. Ja tak miałem. Sięgnąłem po alkohol, bo on dodał mi odwagi do mówienia o tym, co czuję w szczerej rozmowie z samym sobą. Ale wiem, że to jest tylko pozorne działanie, że alkohol nadużywany prowadzi do uzależnienia. Ludzie sięgają po alkohol, żeby przez chwilę poczuć się lepiej, żeby zabić trudne myśli, które nie dają im spokoju. Ja na szczęście nie mam z tym problemu.
Kiedy przyszedł ten moment, że powiedziałeś sobie: „Kończę moją wielką karierę”?
To był 2016 rok. Po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro stwierdziłem, że trzeba się już zająć rodziną. Wtedy wiedziałem, że będę miał dziecko. Świadomość tego dała mi takiego fajnego kopa, że ta decyzja przyszła naturalnie. Ucieszyłem się bardzo, że zostanę ojcem, ale tak, jak wspomniałem, zakończenie kariery nie było dla mnie łatwe. Brakowało mi sportowych emocji. Miałem wrażenie, że świat o mnie zupełnie zapomniał, że jestem sam. Trudno to ująć słowami. Wiadomo, że, mając rodzinę, człowiek nie jest sam. Ta samotność jest odczuwana gdzieś bardzo głęboko. To taka pustka emocjonalna, wyrwa po sporcie i niezwykłych doświadczeniach, które miałem szansę przeżyć. Myślę, że dziś mogę już powiedzieć, że zamknąłem ten etap w moim życiu.

Jakiego wsparcia w tym najtrudniejszym czasie oczekiwałeś od żony, kiedy wydawało Ci się, że nic Cię już nie cieszy?
Nie chciałem jej o tym mówić.
Ale widziała na pewno zmianę zachowania, Twoją „nieobecność”, jak mówiłeś, zamyślenie, milczenie.
Myślę, że widziała, ale ja nie chciałem o tym rozmawiać. Starałem się to ukrywać. Nie chciałem dokładać jej moich problemów. Nie chciałem jej martwić. Wiedziałem, że muszę to wszystko sam w głowie poukładać, że ona tego nie zrobi za mnie. Ona pytała mnie, jak się czuję, ale zawsze odpowiadałem, że jest wszystko OK.
Czy dziś jesteś już w takim stanie, że byłbyś gotowy na rozmowę z żoną o swoich emocjach?
Jeszcze wszystkiego jej nie powiedziałem, ale na pewno nadejdzie ten dzień, że się odważę. Wydaje mi się, że pogodziłem się już z tym, że zakończyłem karierę sportową. Z perspektywy czasu myślę jednak, że ważne jest, by porozmawiać z kimś bliskim o tym, co się czuje, co się z człowiekiem dzieje. Boimy się tego, boimy się reakcji bliskiej osoby, że nas nie zrozumie, ale wiem, że warto przezwyciężyć ten lęk.
Jak dziś dbasz o swoją kondycję psychiczną?
Wskakuję codziennie do basenu. Kocham pływać. W wodzie zapominam o wszystkich problemach. Natłok negatywnych myśli mija. Skupiam się na technice, na tym, żeby ręką dobrze pociągnąć wodę. To jest oczyszczające – dla głowy i ciała.
Fundacja Twarze Depresji zachęca każdego, w każdym wieku do aktywności fizycznej – z tym przesłaniem raz w roku, w październiku organizujemy Bieg z Twarzami Depresji. Nawet podczas spaceru nasz organizm wytwarza endorfiny – tak zwane „hormony szczęścia”, które są ważne dla zdrowia psychicznego. A czym dziś się zajmujesz?
Prowadzę szkołę pływania „Piąty styl” (5styl.com). Najczęściej pracuję z dziećmi, ale szkolę też dorosłych, dla których pływanie było pasją w dzieciństwie, a później poszli w innym kierunku. Porzucili sport, zasiedzieli się za biurkiem, mają problemy z wagą, ze zdrowiem. W naszej szkole staramy się im pomóc. Inspirujemy ludzi do tego, by basem stał się ich pasją. Tworzymy grupę ludzi, którzy kochają sport. Cieszę się, gdy widzę, jak dzieci, które szkolę, emocjonują się przed pierwszymi zawodami, których ja mam za sobą tysiące. Jestem dumny, gdy wracają z zawodów z sukcesami, gdy widzę, że oni latają nad ziemią z radości, że wystartowali i przezwyciężyli swój strach. Sport daje im strzał endorfin, a nam jest miło patrzeć na ich radość. Ta praca daje mi satysfakcję. Wiem, że w biurze nie dałbym rady pracować. Nie wysiedziałbym za biurkiem.
Dziękuję, że zgodziłeś się zostać ambasadorem 18. edycji kampanii społecznej „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”.
W każdej edycji przypominamy, że najskuteczniejszą drogą leczenia depresji jest połączenie farmakoterapii i psychoterapii. Zdarzają się sytuacje, gdy przy lekkim nasileniu depresji wystarczy wsparcie psychoterapeutyczne, ale to musi ocenić specjalista. Co chciałbyś powiedzieć mężczyznom, którzy chorują na depresję lub mierzą się z kryzysem psychicznym i wstydzą się sięgnąć po profesjonalną pomoc?

Panowie, konsultacje z psychologiem i psychiatrą są objęte tajemnicą zawodową. Wiem, że nie jest łatwo zrobić pierwszy krok, ale dziś mamy coraz więcej możliwości. W Fundacji Twarze Depresji możecie zapisać się na bezpłatne, zdalne konsultacje psychologiczne. Możecie porozmawiać ze specjalistą nawet nie wychodząc z auta – gdziekolwiek jesteście. Warto! To nic nie kosztuje, a może zaważyć na całym Waszym życiu. Pół roku spędziłem na konsultacjach z psychologiem i to doświadczenie dziś u mnie procentuje. Dodaje mi siły. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Trzeba się zastanowić nad tym, co nam się dzieje i dlaczego tak się dzieje. Jako sportowiec z każdej porażki zawsze staram się wyciągnąć pozytywy. Boimy się niepowodzeń i zmian, a później z perspektywy czasu okazuje się, że wiele z nich zapoczątkowało dla nas coś pozytywnego, czego w kryzysie psychicznym nie widzimy.
Panowie, musimy w siebie wierzyć. Wiem, że nie jest to łatwe, gdy akurat wydaje nam się, że nic nie wychodzi. Każdy z nas ma jakieś talenty, każdy z nas jest wartościowy. Porażki wiele uczą, a każdy kryzys kiedyś w końcu mija. Przy wsparciu specjalistów zdrowia psychicznego mija szybciej. Lepiej przejść przez niego w towarzystwie osób, które nas rozumieją i wiedzą, jak pomóc.
Dziękuję za rozmowę.